Media motoryzacyjne w ostatnim czasie wypełnia jedno hasło: elektryfikacja motoryzacji jest przyszłością. W tym momencie warto zadać sobie jedno pytanie. O jak dalekiej przyszłości mowa i kiedy elektryki mają realną szansę na zdominowanie rynku?
Od kilku lat kierunek zmian w branży automotive sprzyja samochodom elektrycznym. Jest on widoczny już na etapie kreowania polityki państwowej. W jaki sposób rządy wspierają elektromobilność? Wsparcie to wyraża się na wiele sposobów: włodarze dopłacają do zakupu e-pojazdów, wspierają firmy budujące stacje szybkiego ładowania albo np. dają elektrykom możliwość darmowego wjazdu do centrów miast i parkowania. To jednak jeszcze nie koniec. Bardzo ważną gałęzią działalności jest dofinansowywanie zakupu autobusów elektrycznych – do czego zachęca m.in. Unia Europejska.
Wspomniany kierunek zmian, korzystny dla samochodów elektrycznych, powoli zaczyna dawać się we znaki producentom napędów konwencjonalnych. I tak coraz popularniejsze w Europie stają się plany ograniczania dostępu pojazdów napędzanych motorami diesla do centrów miast. I nie są to wyłącznie puste hasła, bowiem pierwsze tego typu akty prawne zaczęły już obowiązywać. W maju 2018 roku obostrzenie zaczęło dotyczyć Hamburga, a już około rok wcześniej, choć w ograniczonej formie, weszło w życie w Paryżu. Co znaczy ograniczona forma? Diesle wyprodukowane przed rokiem 2001 nie mają prawa wjechać na ulice francuskiej stolicy w godzinach 8:00 – 20:00.
Elektryfikacja motoryzacji – to nie pomysł, to trend!
Do walki ze starymi „ropniakami” włączył się również Londyn. Właściciele aut wyposażonych w jednostki, które nie spełniają normy Euro 4, za każdy dzień poruszania się po centrum będą musieli zapłacić aż 10 funtów. A na ograniczeniach w ruchu z pewnością się nie skończy. Chęć redukcji ilości zanieczyszczeń zaczyna przybierać coraz bardziej drastyczne formy. A w tym świetle zakaz sprzedaży pojazdów zasilanych benzyną lub olejem napędowym przestaje być wyłącznie fikcją. Jako pierwsze na takie rozwiązanie mają zdecydować się władze Holandii i Norwegii. W tych krajach obostrzenie ma wejść w życie w 2025 roku. Nieco później – bo w roku 2040 – zakaz zacznie obowiązywać w Wielkiej Brytanii i Francji.
Czy elektryczny przełom w motoryzacji da się odwrócić? W tej kwestii niewiele da się już zrobić. Po pierwsze dlatego, że silniki spalinowe zawsze będą emitować do atmosfery szkodliwe substancje. Po drugie, dalsze ich dostosowywanie do kolejnym norm emisji spalin jest coraz mniej opłacalne z punktu widzenia producentów i kierowców. Dla producentów to proces horrendalnie drogi. Dla kierowców oznacza inne obciążenie, a mianowicie dodatkowo komplikuje konstrukcję pojazdów i sprawia, że ich awaryjność rośnie, a naprawy kosztują coraz więcej.
Nowe samochody elektryczne – szykuje się rynkowa rewolucja
Elektryfikacja jest jedyną drogą. Do jej pokonania przygotowują się już kolejne marki motoryzacyjne. W 2019 roku ruszy produkcja pierwszego w pełni elektrycznego auta Volkswagena z serii ID. Model zostanie oparty o nową płytę podłogową, będzie miał nadwozie rozmiarów Golfa, a wnętrze wielkości Passata i cenę niewiele wyższą od obecnych modeli segmentu C. Do 2023 roku na całym świecie ruszy produkcja nowych samochodów elektrycznych, reprezentujących wszystkie marki należące do Grupy VW (Volkswagen, Seat i Skoda). Do 2022 roku do salonów trafi 20 w pełni elektrycznych modeli.
Na jeszcze bardziej drastyczne cięcie zdecydowali się Szwedzi. I tak już od 2019 roku Volvo będzie produkować wyłącznie samochody hybrydowe i w pełni elektryczne, przy czym hybrydy będą jedynie stadium przejściowym. W podobnym kierunku idzie Toyota, która zapowiada, że od 2025 roku jej modele będą w mniejszym lub większym stopniu zelektryfikowane. Japończycy już w 2023 roku planują sprzedać 5,5 miliona nowych pojazdów, przy czym milion z nich będzie w 100% zasilany prądem.
Tendencje legislacyjne, ekologiczne i rynkowe sprawiają, że w perspektywie dwóch, trzech dekad można mówić o realnej szansie samochodów elektrycznych na dominację w sprzedaży aut. Czy to długi okres? Niespecjalnie. Szczególnie, że dojście do tego celu wymaga prawdziwej rewolucji technologicznej i całkowitej zmiany myślenia kierowców.