Rynek samochodów elektrycznych także w Polsce zaczyna się poszerzać. Rośnie nie tylko oferta aut, ale również zainteresowanie kierowców nabyciem tego typu pojazdu. Tylko w styczniu i lutym 2018 roku, nad Wisłą sprzedano 74 sztuki Nissana Leafa. Tak, wynik być może nie jest imponujący, z całą pewnością wygląda jednak obiecująco. Aby ułatwić ewentualny wybór kierowcom poszukującym e-pojazdu, postanowiliśmy zebrać pięć najrozsądniej wycenionych elektryków w Polsce.
Smart EQ – łatwy w parkowaniu i… elektryczny!
Najtańszym samochodem elektrycznym oferowanym obecnie w Polsce jest Smart EQ. W sytuacji, w której kupujący wybierze model coupe w wersji 2-osobowej, faktura wystawiona przez salon będzie opiewać na minimum 94,5 tys. złotych. Model 4-miejscowy podwyższy tę kwotę do 96 tysięcy złotych, podczas gdy kabriolet będzie kosztował do 108,3 tys. złotych. Dlaczego nie zdeklasowało go np. Renault Twizy? Francuski pojazd w wersji bazowej kosztuje zaledwie 33,9 tys. złotych, jednak należy zauważyć, że zgodnie z homologacją nie jest on samochodem, a pojazdem samochodowym innym, w zależności od wariantu i wersji szeregowanym jako czterokołowiec (L7e) lub czterokołowiec lekki (L6e). Można zatem powiedzieć, że w tej cenie kupujący otrzymuje bardziej namiastkę auta niż w pełni praktyczny samochód. Ponadto Twizy zabiera na pokład oprócz kierowcy tylko jednego pasażera i nie posiada bocznych szyb. Warto również zauważyć, że przy tym w tak taniej wersji wymaga leasingowania akumulatorów.
Renault Twizy nie jest więc bezpośrednią konkurencją dla Smarta, który jako pełnoprawny samochód posiada silnik elektryczny o maksymalnej mocy na poziomie 82 koni mechanicznych, współpracujący z zestawem akumulatorów litowo-jonowych o pojemności 17,6 kWh. W przypadku nadwozia dwudrzwiowego baterie powinny wystarczyć na pokonanie do 160 kilometrów. W 4-miejscowym Smarcie zasięg spada do 154 kilometrów, a wersji kabriolet do 159 kilometrów. Silnik elektryczny jest wystarczająco mocny, aby rozpędzić auto do pierwszej setki w czasie poniżej 12 sekund. Prędkość maksymalna oscyluje w granicy 130 km/h.
Volkswagen e-UP! – uśmiechnięty i całkiem żwawy!
Numerem dwa naszego zestawienia jest Volkswagen e-Up! O ile benzynowa wersja tego modelu spisuje się świetnie – jest fajna i wybitnie tania, o tyle tego samego nie da się powiedzieć o wariancie elektrycznym. Tak, kwestia „fajności” jest niezaprzeczalna. O bardzo niskiej cenie nie może być jednak już mowy. Za bazowy model trzeba zapłacić ok. 117 tys. złotych. To sporo, choć warto pamiętać o nowoczesnej technologii, na którą postawili Niemcy. Lista wyposażenia jest całkiem długa i zawiera: czujnik deszczu, czujnik zmierzchu, automatyczną klimatyzację, system multimedialny z dotykowym ekranem, zdalne sterowanie autem poprzez specjalną aplikację, czy podgrzewaną przednią szybę.
e-Up! jest wyposażony w 82-konny silnik elektryczny. Moc brzmi dobrze, ale imponujący jest dopiero moment obrotowy – 210 Nm to wartość, która daje małemu Volkswagenowi sporą siłę już przy starcie. Dzięki temu przyspieszenie do pierwszej setki nie powinno trwać dłużej niż 12,4 sekundy. Prędkość maksymalna Volkswagena e-Upa! wynosi 135 km/h. Zakładając najbardziej optymistyczne warunki jazdy, niemiecki hatchback powinien być w stanie pokonać na jednym ładowaniu nawet 160 kilometrów. Choć wynik jest przyzwoity, konkurencja potrafi nieco więcej…
Renault ZOE – jeden z europejskich liderów
ZOE jest jednym z najstarszych modeli elektrycznych dostępnych w Polsce. Na przestrzeni lat auto dość mocno zdrożało. Jeszcze trzy lata temu kosztowało 90 tys. złotych, dziś jego cena sięga 132,5 tys. złotych. Skąd taka różnica? Ta na szczęście nie jest podyktowana francuską pazernością, a dużą zmianą, której poddany został układ napędowy hatchbacka. Trzy lata temu ZOE było w stanie realnie pokonać maksymalnie 150 kilometrów. Dziś jego zasięg jest o 100% większy i wynosi 300 kilometrów.
Cenę auta można dodatkowo obniżyć. Wystarczy, że kierowca kupując Renault zdecyduje się na model z opcją wynajmu akumulatorów. W takim przypadku cena stopnieje do 100,5 tys. złotych, podczas gdy miesięczny “czynsz” użyczenia baterii sięgnie ok. 349 złotych.
Bazowe ZOE jest napędzane silnikiem elektrycznym o mocy 92 koni mechanicznych. 220 Nm momentu obrotowego sprawia, że hatchback szczególnie ze startu jest zaskakująco dynamiczny! Sprint do 50 km/h trwa tylko 4,1 sekundy. Osiągnięcie 100 km/h wymaga nieco dłuższego czasu, bo 13,2 sekundy. Prędkość maksymalna Renault ZOE to 135 km/h.
Nissan Leaf – światowy hit sprzedaży z Japonii!
Nissan Leaf to nie tylko jeden z najchętniej kupowanych samochodów elektrycznych świata. To także naprawdę funkcjonalny i praktyczny hatchback segmentu C. Ile trzeba zapłacić za bazową wersję drugiej generacji modelu? Minimum 153,8 tys. złotych. Kwota wydaje się spora jak na grupę kompaktów. Po bliższym przyjrzeniu traci jednak na tak dużym znaczeniu. Bo jeżeli wziąć np. Volkswagena Golfa czy Opla Astrę, a następnie wyposażyć je w równie dynamiczny silnik i uzupełnić poziom wyposażenia, otrzyma się kwotę niewiele niższą.
Silnik elektryczny zamontowany pod maską nowego Nissana Leaf dysponuje mocą na poziomie 150 koni mechanicznych. Maksymalny moment obrotowy ma wartość 320 Nm. Nowy Leaf przyspiesza do 100 km/h w 7,9 sekundy – to świetny wynik. Prędkość maksymalna wynosi 144 km/h, podczas gdy zasięg w cyklu miejskim zdaniem Nissana dochodzi do 389 kilometrów. A co z funkcjonalnością? Pasażerowie nie powinni narzekać. Elektryczny hatchback z Japonii zabiera na pokład nawet pięć osób i 395 litrów bagażu.
Hyundai Ioniq Electric – Korea w natarciu
Hyundai Ioniq Electric ma serię zalet. Po pierwsze, przybrał formę klasycznego liftbacka – oferuje zatem sporo miejsca dla czterech dorosłych pasażerów. Po drugie, ma duży bagażnik o pojemności 455 litrów. Po trzecie, na jednym ładowaniu jest w stanie pokonać 280 kilometrów, a ładowanie baterii w 80% przy użyciu szybkiej ładowarki zajmuje tylko pół godziny. Po czwarte, Koreańczycy proponują sporą ochronę gwarancyjną. Auto posiada gwarancję na 5 lat bez limitu kilometrów, a zestaw akumulatorów na 8 lat z ograniczeniem do 200 tysięcy kilometrów.
Ioniq Electric jest napędzany za pomocą silnika synchronicznego z magnesami trwałymi. Ten generuje 120 koni mechanicznych i 295 Nm momentu obrotowego. Tak, auto waży 1420 kilogramów – czyli nie jest najlżejsze, mimo wszystko proponuje dobre osiągi. Sprint do 100 km/h zajmuje 9,9 sekundy. Prędkość maksymalna to 165 km/h.
Ile kosztuje zatem Hyundai Ioniq Electric? Wersja bazowa jest wyceniona na 157,5 tys. złotych. Czy to dużo? Identycznie jak w przypadku Leafa, wcale nie. Szczególnie jeżeli do porównania wystawiony zostanie odpowiadający i wyposażeniem, i osiągami kompakt.