Pomijając finezyjnie ukształtowane nadwozie i długość listy wyposażenia, dla kierowców podczas zakupu nowego samochodu liczą się głównie dwa wskaźniki – cena auta i koszt jego eksploatacji. Dziś skupimy się przede wszystkim na tym ostatnim. Czy uda nam się wyłonić lidera? Zobaczcie nasze wyliczenia i sprawdźcie do jakich wniosków doszliśmy.
Na początek może nieco o założeniach materiału. Do badania wystawiliśmy cztery samochody: Nissana Leafa nowej generacji, Toyotę Auris II w wersji hybrydowej, Seata Leona wyposażonego w silnik 2.0 TDI o mocy 150 koni mechanicznych oraz 200-konnego Opla Astrę 1,6 Turbo. Skąd taki dobór wersji? Zależało nam przede wszystkim na porównywalnych osiągach, a te wyznaczył nowy Leaf. Model przyspiesza do pierwszej setki w 7,9 sekundy. Astra mimo mocy o ponad 50 koni wyższej, skraca czas sprintu tylko o 0,2 sekundy, podczas gdy porównywalnej mocy Leon osiąga 100 km/h dopiero po 8,4 sekundy. Odpowiadających osiągów niestety nie udało się uzyskać w przypadku Aurisa – to jednak najbardziej popularny przedstawiciel hybryd w Polsce.
Za podstawę do wyliczenia przyjęliśmy zapotrzebowanie na paliwo/energię w cyklu mieszanym. W przypadku Leafa wzięliśmy pod uwagę uśrednione zużycie na poziomie 16 kWh prądu na 100 kilometrów. Jeżeli chodzi o ceny samochodów, wyznacznikiem stał się Nissan. Jest zdecydowanie najdroższy, ale też świetnie wyposażony już w wersji bazowej. Wyrównaliśmy zatem poziom wyposażenia w każdym z pozostałych modeli i na tej podstawie określiliśmy wartość ewentualnej transakcji zakupu.
184,84 zł za 1958 km w elektryku
Bardzo ważną kwestią są też przebiegi. Za wyznacznik przyjęliśmy badanie przeprowadzone na zlecenie Ergo Hestii w 2017 roku. Wynika z niego, że miesięczny przebieg samochodu w Polsce to dokładnie 1958 kilometrów. Jak wyglądają wyliczenia? Już opowiadamy. Najlepiej w kalkulacji wypadł elektryczny Nissan Leaf. Przy „spalaniu” na poziomie 16 kWh energii, pokonanie niespełna 2 tysięcy kilometrów będzie kosztować na pokładzie Japończyka 184,84 zł. Miejsce drugie przypadło Aurisowi. Toyota zużywająca średnio 4,8 litra benzyny uszczupli portfel kierowcy w ciągu miesiąca o 477,44 zł. W przypadku napędzanego dieslem Leona kwota sięgnie 625,86 zł, podczas gdy benzynowa Astra podwyższa wydatek do 795,73 zł.
Eksploatacja Nissana Leafa z uwagi na sporą dysproporcję w comiesięcznych wydatkach sprawia, że w kieszeni kierowcy w ciągu 12 miesięcy zostanie dokładnie 7330,68 zł w stosunku do napędu benzynowego i 5292,24 zł w porównaniu z jednostką wysokoprężną. Co na to koszty zakupu? Leaf kosztuje 155 500 zł i jest najdroższy w stawce. Za Astrę trzeba zapłacić 102 200 zł, a Leona ze skrzynią DSG 119 461 zł. Dysproporcja jest spora. Dopłata to jednak rodzaj inwestycji. Gdy kierowca będzie pokonywał statystyczne 1958 kilometrów w miesiącu, różnica w cenie zakupu przy samych oszczędnościach na „paliwie” zwróci się po około 7 latach eksploatacji w przypadku benzyniaka i nieco ponad 6 latach w przypadku diesla.
A przecież wydatki na prąd nie kończą listy oszczędności. Jest jeszcze jeden aspekt optymalizacji wydatków eksploatacyjnych. Mowa o aspekcie serwisowym. Ekologiczne napędy w postaci silnika elektrycznego zdejmują z kierowcy szereg obowiązków. Jednostki napędzane energią elektryczną nie posiadają w swojej konstrukcji takich elementów jak paski napędowe osprzętu i układów rozrządu, alternatory, wtryskiwacze, pompy paliwa, koła dwumasowe, turbosprężarki czy filtry cząstek stałych. To zdecydowanie upraszcza okresowe wizyty serwisowe i sprawia, że ich ceny stają się dużo niższe. Przykład? Kierowca nie musi płacić chociażby za tankowanie dodatku AdBlue, czy dbać o okresową wymianę paska rozrządu czy świec zapłonowych.
Serwis – to kolejna mocna strona napędu zelektryfikowanego
Ważnym aspektem elektrycznych układów napędowych jest ich bezawaryjność. W tych układach ze względu na zintegrowanie konstrukcji silnika elektrycznego i prostotę układu przeniesienia napędu niewiele elementów może się zużyć lub zepsuć. W nowoczesnych benzyniakach i dieslach jest wręcz przeciwnie. A to może oznaczać dla kierowcy niebagatelny wydatek. Komplet elementów nowoczesnego osprzętu licząc w stosunkowo optymistycznym wariancie powinien kosztować około 13 tysięcy złotych. I jest to kwota, którą właściciel samochodu z nowoczesnym motorem wysokoprężnym będzie musiał zainwestować często już w pierwszych 6 – 7 latach eksploatacji.
Jaki samochód jest najtańszy w eksploatacji? Zdecydowanie elektryk. Tylko na jego pokładzie kierowca można pokonać sto kilometrów za zaledwie 7złotych (licząc możliwe do uzyskania zużycie energii na poziomie ok. 12kWh na każde 100km). Oczywiście nadal palącym problemem jest różnica w cenie. Jeżeli jednak kupujący myśli o długofalowej eksploatacji, wskaźnik ten zaczyna zdecydowanie blednąć. Wyższy wydatek w salonie zwróci się bowiem już po kilku latach z zaoszczędzonych wydatków na „paliwo”, serwisowanie i ewentualne naprawy. Co z codzienną przydatnością? Dziś samochody elektryczne w Polsce sprawdzą się przede wszystkim w dużych miastach. Jednak perspektywa rozbudowy sieci punktów ładujących już niedługo może to zmienić.
*Przy wyliczeniach założono cenę: 1 kWh na poziomie 0,59 zł, 1 litra PB 95 na poziomie 5,08 zł i 1 litra ON na poziomie 5,24 zł.