Niemal każdego dnia słyszymy o premierach nowych modeli pojazdów elektrycznych. W większości są to oczywiście auta osobowe, jednak coraz częściej w ofercie producentów znajdują się także zelektryfikowane wersje, np. samochodów dostawczych. Czy pojazd elektryczny w firmie jest dobrym pomysłem? Kilkuletnie już doświadczenie światowych operatorów pozwala na stwierdzenie, że tak!
Zalety elektryfikacji transportu są dość oczywiste. Jedną z podstawowych jest zmniejszona emisja szkodliwych związków do atmosfery. Dbanie o czystość powietrza nabiera szczególnego znaczenia w centrach miast, w których koncentracja zanieczyszczeń jest wysoka, co negatywnie odbija się na zdrowiu mieszkańców. Jednak nie tylko samochody osobowe przyczyniają się do zatruwania powietrza. W dużych aglomeracjach istotny wpływ mają również wykorzystywane przez firmy pojazdy dostawcze, a także taksówki.
Droższe auto, ale dużo tańsze „paliwo”!
Wielu kierowców oraz właścicieli firm zwraca uwagę na wysoką cenę zakupu pojazdów elektrycznych – jest to jeden z czynników, który hamuje popularyzację elektryków. Te bowiem kosztują nawet o 30% więcej od ich spalinowych odpowiedników. Przy zakupie samochodu, szczególnie w przypadku firmowej floty, warto jednak zwrócić uwagę na całkowity koszt utrzymania pojazdu, a w szczególności na koszty paliwa. W przypadku elektryków, wyższy wydatek w salonie pozwoli bowiem na spore oszczędności w czasie eksploatacji. Pokonanie każdych stu kilometrów samochodem elektrycznym stanowi wydatek szacowany na maksymalnie 10 złotych. W przypadku napędu spalinowego kwota ta jest ponad dwukrotnie wyższa.
Oczywiście mogą pojawić się głosy, że wyliczenie kosztów przejechania stu kilometrów, szczególnie biorąc pod uwagę mocno eksploatowane auta, nie jest szczególnie miarodajne. Przeanalizujmy zatem dłuższe użytkowanie. Zakładając, że taksówkarz pracuje 20 dni w miesiącu i każdego dnia pokonuje około 200 kilometrów, jest on w stanie zaoszczędzić nawet 600 złotych na „paliwie” w ciągu miesiąca! Rocznie daje to zatem kwotę wynoszącą 7200 złotych. Z uwagi na bardziej intensywną eksploatację, jeszcze większe oszczędności czekają operatorów vanów.
Niższe wydatki na napęd to jednak dopiero początek. Zastosowanie w samochodzie silnika elektrycznego oznacza też m.in. zwolnienie z opłaty za wjazd do centrum czy parkowanie. Bezpłatne parkowanie elektryków powoli już staje się faktem w Polsce. Co z płatnym wjazdem do miasta? Nad Wisłą na razie nie obowiązują aż tak surowe obostrzenia, jednak w Krakowie już wprowadzono ograniczenia dla pojazdów spalinowych na terenie Kazimierza. I wiele wskazuje na to, że podobne przepisy mogą już niedługo wejść w życie w innych polskich miastach. Jeżeli przyjęty zostanie wówczas „model londyński”, kierowców aut z napędem benzynowym lub wysokoprężnym czekają znaczące obciążenia. W stolicy Wielkiej Brytanii za wjazd do centrum należy zapłacić w takim przypadku aż 11,5 funta, czyli około 56 złotych!
Elektryczne taksówki już dziś stanowią ważny trend
Obecnie najbardziej rozwinięta jest koncepcja elektrycznych taksówek. W Norwegii, Holandii czy na Węgrzech do odpłatnego przewozu osób wykorzystywane są modele Tesli. Na e-napędy stawia też Uber – tylko w zeszłym roku wykonał on w USA i Kanadzie 4 miliony przejazdów elektrycznymi autami, a teraz zapowiada podwyżki wynagrodzenia dla swoich kierowców, którzy przesiądą się na elektryki. Również władze Londynu rozważają wprowadzenie zeroemisyjnych taksówek, jednak w pierwszej kolejności stawiają one na hybrydy plug-in. Już teraz po ulicach miasta jeżdżą nowe modele London Taxi, które uruchomione w trybie elektrycznym, mogą pokonać blisko 130 kilometrów.
E-taksówki powoli zyskują na popularności niemal na całym świecie. W Polsce, np. na ulicach Warszawy, również można spotkać pomarańczowe Nissany Leaf pierwszej generacji. Według jednego z operatorów, elektryczne auta należące do jego floty pokonały do tej pory 278 342 kilometry. Na tym dystansie samochód o napędzie konwencjonalnym wyemitowałby do atmosfery 42 tony dwutlenku węgla. W przypadku Leafów emisja wyniosła zero. Stolica nie jest jednak jedynym miastem, w którym można skorzystać z elektrycznej taksówki – pasażerowie Rzeszowa czy Wrocławia również mogą zdecydować się na bezemisyjną przejażdżkę.
Elektryfikacja w transporcie miejskim ma jeszcze jedno zastosowanie i może dotyczyć przewozu towarów. Na rynku już dziś funkcjonuje kilka modeli samochodów, które chętnie wybierane są na potrzeby taborów firmowych, np. Mercedes e-Sprinter, Volkswagen e-Crafter czy Nissan e-NV200, który ostatnio zasilił flotę Inpostu. Z kolei firma kurierska DHL postawiła na model StreetScooter, który już wkrótce może zmonopolizować bezpośrednie dostawy do adresatów realizowane przez przedsiębiorstwo.
Elimen E-VN – polski wkład w rozwój elektrycznego transportu miejskiego
W kwestii e-transportu miejskiego aktywni są także Polacy. Elimen E-VN, produkowany przez Grupę Assay, jest obecnie w fazie testów – pierwsze egzemplarze trafiły w ręce kilku wybranych firm, które mają ocenić jego funkcjonalność podczas codziennej eksploatacji. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, Elimen E-VN mógłby trafić do seryjnej produkcji już w trzecim kwartale 2019 roku. A to dobra informacja, bowiem koszt pokonania każdych stu kilometrów E-VN powinien wynosić według deklaracji producenta tylko 7 złotych, a przy tym oferować do 300 km zasięgu.
Warto w tym momencie zaznaczyć, że elektryfikacja transportu miejskiego przynosi dodatkową korzyść. E-auta stanowią sprzyjające środowisko dla technologii autonomicznych. Autopilot z kolei może zrewolucjonizować sposób przewozu towarów czy osób. Wystarczy wspomnieć o projekcie Waymo One, w ramach którego autonomiczne samochody odpłatnie przewożą ludzi w Phoenix w Stanach Zjednoczonych. Jeszcze bardziej interesująco brzmi koncepcja Mercedes Vision Van. W jej ramach samochód dostawczy miałby współpracować z zautomatyzowaną przestrzenią załadunkową, a nawet dronami. To zdecydowanie skróciłoby czas dostawy towarów i ułatwiło pracę dostawcy.
Na koniec dość zasadnicze pytanie. Czy elektryczna wersja transportu ma szansę na sprawdzenie się w praktyce? Wszystko wskazuje na to, że tak. Znanych jest kilka przypadków rekordowych przebiegów chociażby w Teslach. Model S należący do firmy Tesloop pokonał 643 tysiące kilometrów przewożąc pasażerów między Los Angeles a Las Vegas. Kolejny przykład pochodzi z Finlandii. Taksówkarz Ari Nyyssösestä pokonał do tej pory swoją Teslą Model S 400 tysięcy kilometrów.